Historia Osady Chłabówka i Rodziny Adamczyków

Zobacz więcej

“Rzucił wszystko i wyjechał z rodziną w góry, aby otworzyć osadę wypoczynkową.” Zakopiańska historia Grzegorza Adamczyka, mistrza świata wagi ciężkiej w K1, oraz jego rodziny.

 

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jakby to było, gdybyś całe swoje życie zwrócił w kierunku marzenia? Marzenia, na słuch o którym większość dorosłych reaguje jedynie uśmiechem, traktując je jako odrealniony od rzeczywistości plan. Wg. zasady: “Fajnie by było … ale zejdźmy na ziemię”. Być może tak samo jak ja, i moja rodzina, masz takie miejsce na ziemi, w którym czujesz się niesamowicie swobodnie. Być może byłeś w tym miejscu tylko raz, podczas najwspanialszych wakacji swojego życia, a być może wracasz do niego regularnie, realizując w ten sposób swoje wolne dni od pracy. 

 

Myślę, że większość z nas ma takie miejsce. Ale czy każdy ma odwagę marzyć, żeby do niego się przeprowadzić i zamieszkać w nim na stałe?

Rób w życiu to co kochasz, a jeżeli tego nie masz to szukaj! Jeżeli to znajdziesz i poczujesz, że to właśnie to, zacznij to robić od razu!”. Te słowa przyświecały mi odkąd zacząłem robić cokolwiek w swoim życiu. Jednak aby zdać sobie sprawę z tego, że nie żyję w miejscu na ziemi, które jest mi pisane, poświęciłem ponad 40 lat. Myśl o wyprowadzce do Zakopanego przyświecała mi oraz mojej żonie Monice w głowie przez kilka lat. Każdy nasz urlop spędzaliśmy w Zakopanem. Kochaliśmy to miejsce. Podczas każdego pobytu w tym pięknym, górskim mieście, otoczeni wzajemną miłością odpływaliśmy w marzeniach. Czemu te chwilę nie mogą trwać … na zawsze?

Pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Grzegorz Adamczyk. Jestem sportowcem oraz przedsiębiorcą, człowiekiem głównie kojarzonym ze sportami walki. W wieku 48 lat (tak, aż tylu!)  zdobyłem tytuł mistrza świata wagi ciężkiej w najbardziej agresywnej odmianie Kick-Boxingu – K1. Wiek 49 lat był dla mnie przełomowy, ponieważ to właśnie w tym wieku osiągnąłem największy sukces mojego życia. Większy, aniżeli zdobycie tytułu mistrza świata w K1. Sukces, któremu musiała towarzyszyć większa odwaga, niż stanięcie na ringu do walki o tytułowy pas. 

 

Tym sukcesem jest zdobycie się na odwagę, aby spakowanie całe swoje życie w walizki i przeprowadzić się do Zakopanego

Zapewne myślisz sobie, że wiodłem żywot sportowca i nie za wiele trzymało mnie w miejscu, w którym żyłem. To nie prawda. Jestem sportowcem, ale również prężnie działającym od wielu lat przedsiębiorcą. Byłem bardzo mocno osadzony w Lublinie poprzez stacjonarne biznesy: największy klub sportów walki w Polsce – K1 Fighting Center oraz prowadzoną przez moją ukochaną żonę Monikę restaurację rodziną ”Stoliczku, nakryj się!” – restaurację, w którym dzieci nie przeszkadzają osobom dorosłym. Ponadto z Lublinem wiązała mnie szkoła mojego starszego z synów – Jasia, moja dorosła córka Ola, moja mama oraz rodzice Moniki. Moi synowie – Jasio oraz Marcel są również przywiązane do babci. Jednak każdy z członków naszej rodziny kochał i nadal kocha Tatry. 

Wraz z moją małżonką Moniką obydwa biznesy stworzyliśmy z potrzeby serca w przekonaniu ich ogromnej wartości dla innych. Jestem sportowcem, trenerem i zawodnikiem sportów walki. Przez niemal 40 lat była i jest to moja pasja. Dlatego Klub K1 był i jest częścią mnie i mojego życia. Przez 20 lat prowadziłem go wychowując wielu Mistrzów Świata, Europy i Polski w Kick Boxingu.

Marka K1 Fighting Center stała się symbolem wszystkich trenujących sporty walki, to pierwszy taki klub w tamtych czasach w Polsce, który to zebrał różne dyscypliny sportów walki w jednym miejscu. MMA nie było jeszcze wtedy popularne. K1 łączył pokolenia, trenowały tam dzieci od piątego roku życia jak również seniorzy po siedemdziesiątce! To było niesamowite! Rodzinne imprezy sportowe, które organizowaliśmy przyciągały setki osób i stały się cyklicznym, stałym punktem na mapie imprez miejskich. Głównym kierunkiem i misją było propagowanie zdrowego i sportowego stylu życia wśród mieszkańców naszego miasta. Misja została zrealizowana w 100 %. Dodatkowo propagowaliśmy trenowanie sportów walki jako doskonałe narzędzie kształtujące charaktery. Wytrwałość, cierpliwość i koncentracja to cechy, które w sobie wyrabiamy trenując sporty walki i które mają ogromny wpływ na całe nasze życie. Wiele osób trenujących w naszym klubie po latach powiedziało, że ten okres gdy trenowali wywarł na nich ogromny, pozytywny wpływ i dzięki temu osiągnęli w życiu stawiane przed nimi cele. Łatwiej radzili sobie z problemami i mieli większe poczucie własnej wartości i wyższą samoocenę. To było ważniejsze od osiągnięć sportowych, medali i tytułów gdy matka, która wcześniej przyprowadziła syna na treningi po jakimś czasie przyszła i dziękowała mówiąc, że jej dziecko jest spokojniejsze i bardziej pewne siebie. Marka K1 Fightig Center znana jest niemal na całym świecie, a zawodnicy, którzy tu trenują zdobywają pasy mistrzowskie wielu renomowanych Federacji. 

Moja Żona Monika jest wyjątkową i ciepłą osobą o szczerym uśmiechu i dobrym sercu. Dzięki temu stworzyła coś wyjątkowego, restaurację gdzie łączyła pracę z pasją. Restaurację dla rodzin z małymi dziećmi gdzie hasło przewodnie brzmiało: „U nas dzieci nikomu nie przeszkadzają!”. Misją restauracji „Stoliczku, nakryj się!” było niesienie pomocy w kultywowaniu tradycji rodzinnych w szalenie szybko zmieniającym się świecie. Szalone tempo rozwoju technologicznego, które determinują sposób w jaki spędzamy czas, zdeterminowały również sposób, w jaki się żywimy. Fast food, jedzenie na dowóz, „dania błyskawiczne” i jedzenie w pojedynkę, na kanapie przed telewizorem – to zmiany w świecie, które nie wpisują się w nasze wartości. W „Stoliczku” wierzyliśmy w rodzinny obiad, śniadanie lub kolację do których to zasiada mama, tata oraz dzieci, nierzadko w towarzystwie babci, dziadka oraz innych członków rodziny. Właśnie dlatego podstawową wartością tej marki była rodzina, która składa się nie tylko z osób dorosłych, ale również z dzieci. A żeby tym ostatnim było miło i żeby nie musiały przeszkadzać „starszym”, ze szczególną nastawieniem zaplanowaliśmy wyposażenie oraz koncepcję oferty w naszej restauracji. To miejsce przepełnione było radością i miłością do dzieci, a wyśmienita kuchnia łączyła rodziny przy wspólnych posiłkach i imprezach. Monika znała prawie wszystkie dzieci po imieniu, które wraz z rodzicami odwiedzały restaurację. To tworzyło wyjątkowy, ciepły i rodzinny klimat. 

Wysprzedanie posiadanego majątku, działek, domu, biznesów, oraz cała przeprowadzka, osoby w takim wieku w jakim jestem ja, to nie lada wyzwanie. Jeśli dalej czytasz ten tekst, prawdopodobnie podobne myśli przechodziły i przez Twoją głowę. Muszę tutaj przyznać, nie jest łatwo. Ale jest jedna rzecz, która pomaga.

 

Osada Chłabówka w Zakopanem – nasz nowy plan na życie

Nasze życie mimo realizowanych pasji nie było jednak do końca tym czym chcieliśmy aby było. W ciągłym biegu bez chwili dla siebie i dzieci, przy prawie wszystkich pracujących weekendach traciliśmy to co według nas było najważniejsze, bliskość i więzy rodzinne. Decyzja mogła być tylko jedna. Zmieniamy wszystko! 

W swoim życiu zawsze kierowałem się się sercem i intuicją. Wierzę, że dzięki temu jestem teraz tu gdzie jestem. We wszystko co robiłem i robię wkładam maksimum entuzjazmu i zawsze każde działanie rozpoczynałem z wizją końca nie dopuszczając możliwości klęski. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, dlatego tak bardzo kocham tworzyć różnego rodzaju przedsięwzięcia, w które zaangażowany jest każdy jej członek.

Niesamowitym dopełnieniem naszej przeprowadzki w góry jest wyjątkowe miejsce które stworzyliśmy wspólnymi siłami. Jest nim Osada Chłabówka w Zakopanem.To spełnienie naszych marzeń i zarazem ogromna zmiana i odpowiedzialność.Nie było łatwo porzucić to co stworzyliśmy z pasji, lecz serca podpowiadały nam, że to właściwy kierunek.

 

Jeden dzień w górach wart jest więcej niż tydzień w mieście! 

Zawsze kochaliśmy góry i często przyjeżdżaliśmy tu na wypoczynek i wybór miejsca, gdzie chcieliśmy się przeprowadzić był jeden, Zakopane! Teraz jesteśmy tutaj, wszyscy razem. Spędzamy wspólnie mnóstwo czasu i pielęgnujemy więzy rodzinne z dziećmi. 

Nasza Osada to wynik tych wszystkich lat pełnych sukcesów i porażek. To miejsce stworzone z miłości do siebie i ludzi. Dla waszych i naszych potrzeb, które doskonale rozumiemy. Tworząc Osadę Chłabówkę, miejsce rodzinne i wyjątkowe, spełniliśmy nasze marzenie. Wspólnie robimy to co kochamy, a to jest w życiu najważniejsze. My ze swojej strony włożyliśmy w nie wszystko co w nas najlepsze i co wynieśliśmy z wieloletnich doświadczeń w prowadzeniu biznesów. Wierzymy, że przyjeżdżając do nas poczujecie atmosferę rodzinną i spokój myśli jakże ważny w dzisiejszych czasach. Czego sobie i Wam wszystkich z całego serca życzymy. 

 

Monika i Grzegorz Adamczyk

*Obydwa biznesy, które stworzyliśmy wcześniej w dalszym ciągu funkcjonują 😉